środa, 31 grudnia 2014

Wszystkiego najlepszego

Co za rok! Wymieniając te najważniejsze dobre rzeczy i tylko z naszego podwórka: mistrzostwo świata w siatkówce mężczyzn, jakiekolwiek sukcesy w piłce nożnej, świętowanie 25-lecia okrągłego stołu, wybranie polskiego premiera na "prezydenta UE", sprawna zmiana na stanowisku szefa rządu, kolejne wolne, przy czym nieco kłopotliwe technicznie, wybory. Oby tak dalej.

Jak to - mniej więcej - powiedział oficer WP wypowiadając się na temat aktualizacji spisu pojazdów prowadzonego na potrzeby sytuacji wyjątkowych: "Obywatel czasami zapomina, że oprócz praw i przywilejów ma też obowiązki. My dzięki tej akcji chcemy mu o tym przypomnieć".
Na wschód od nas napięcia, kryzysy, wielkie tragedie. Urealniło się niebezpieczeństwo, bo jeśli chodzi o konflikt zbrojny to już nie jest Afganistan czy operacja ONZ w Afryce. Krym i Donbas są znacznie bliżej naszych granic. Zatem to bardzo dobrze, że polskie wojsko przypomniało o swoich potrzebach akurat teraz. Jeszcze żebyśmy sami sobie o znaczeniu uczestnictwa w wyborach przypomnieli, dopóki są wolne. To akurat takie prawo, które powinno być traktowane jako obowiązek.

Czyli to był dobry rok. Widzę, że ogólnie żyje się w Polsce lepiej niż w poprzednich dwudziestu pięciu latach. Nie oznacza to, że wystarczy już zmian i teraz automatycznie będziemy rosnąć w siłę i żyć dostatniej. Wcale nie. Mimo spokoju i słabych dialogów czeka nas jeszcze niejedna reforma a od czasu do czasu średnie bądź mocne zaciskanie pasa. Ale coraz rzadziej narzekam na takie rzeczy jak stosunkowo wysokie ceny, kłótnie polityków, nietrafione sympatie fanów sportu, kolejki do lekarzy. To nie znaczy, że popadłam w zobojętnienie. Oprócz tego, że prowadzę jakże źle kojarzący się konsumpcyjny styl życia, to chodzę na wybory, płacę podatki, przestrzegam prawa, doceniam poprawiający się wygląd przestrzeni publicznej, nie zakłócam innym spokoju, jestem dumna z międzynarodowego uznania jakim cieszy się mój kraj, mam zaufanie do naszej armii, trzymam kciuki za sportowców także wtedy, kiedy nie mają szansy zająć pierwszego miejsca, ale pomimo przeszkód starają się dobrze nas reprezentować, (ba!) nawet od czasu do czasu pomagam ludziom i zwierzętom. Jak można nazwać coś takiego? Hmm... To jest, panie dzieju, przywilej normalności.

Dobrego roku!