Kiedy po raz pierwszy usłyszałam tę piosenkę Jethro Tull, pomyślałam o Tomie Bombadilu (lekka dawka szaleństwa, duża dawka zieloności). Tom był starszy od Saurona i bardziej wytrzymały na stres niż elfy (pozostał w swej krainie, gdy one odpłynęły). Mogła go wykończyć tylko rewolucja przemysłowa, której echa odnajdziemy zresztą we "Władcy Pierścieni".
Te zielone fragmenty Tolkiena są cudowne. Dbanie o porządek i tradycję, ale jednocześnie dopuszczanie pewnych zmian. Co prawda wizja ceglanych fabryk i krainy Hobbitów zasnutej dymami z wysokich kominów była nieprzyjemna, ale nie przesadzajmy - jeszcze długo po wyprawie Drużyny Pierścienia Shire był zielony.
Proces, który nazywamy rewolucją przemysłową rozpoczął się właśnie w zielonej, sielskiej i anielskiej - a przynajmniej tak sobie wyobrażamy tę krainę sprzed ery przemysłowej - Anglii. Kraj ogołocono z lasów (polecam film "Zielona Dolina", składającego hołd krajowi przodków, kojarzonego z westernami, twardego Johna Forda), zmieniły się stosunki społeczne i rzeczywiście - nastąpiła rewolucja. Nie było jednak aż tak źle, jak sobie potrafią wyobrazić pesymiści, tacy jak na przykład ja. Jethro Tull w tekście o krzaczasto-ludycznej postaci Jacka mówi nam, że jest dla niego nadzieja.
Sam Jack in the Green również jest ciekawym przypadkiem. W Polsce istnieje tradycja, by przy okazji jednego ze świąt kościelnych stawiać zielone, młode drzewka albo ich gałązki przy wejściu do domu. W Anglii kojarzyło się przystrojone krzaczki z kominiarzami. Nie za bardzo można to już sprawdzić, ale zdaje się, że chodziło o "wyścigi" różnych cechów rzemieślniczych. Jeśli będziecie mieli okazję, to przyjrzyjcie się w odpowiednim muzeum albo na stronach internetowych z archiwalnymi zdjęciami paradom cechów z początku XX wieku: robią wrażenie nie tylko rozmachem, ale i pomysłowością uczestników. Współcześnie Jack in the Green to osoba przebrana za zielony krzak lub po prostu ubrana w fikuśny, zielony strój, biegająca po ulicach miast i miasteczek Brytanii w czasie majowego święta.
Swoją drogą, to poluję na studium bajki Władimira Proppa. Ten badacz literatury i - szerzej - kultury, analizował i kompletował opowieści z różnych stron świata. Wyszło na to, ze jak świat długi i szeroki w ludowych przekazach istnieje wiele przewijających się, wspólnych motywów. Pomimo różnic kulturowych dzielimy część czegoś, co można nazwać bajkowym dziedzictwem.