Czy kładąc się spać jakieś dwadzieścia lat temu baliście się Raptora z "Parku Jurajskiego"? Może trochę tak.
Co prawda Raptor nie miał skrzydeł, tylko łapki, ale ze smokiem i tak mógł zostać pomylony.
Skąd wzięły się smoki? (I czemu jadają głównie dziewice i owce, chciałoby się dodać.) Czy z tego samego źródła, co opowieści o cyklopach, morskich potworach, duchach, wampirach i innych dziwach? Ze strachu, braku wiedzy, potrzeby niesamowitości w życiu? Pewnie tak.
Przypominają dinozaury. Obstawiam, że zupełnie nieprzypadkowo. Na szczątki tych gadów natrafiano przecież na długo przed "wojnami o kości". Na dodatek nie wszystkie organizmy sprzed milionów lat wzięły i wyginęły, znikając, kamieniejąc, czy uroczo zatapiając się w bursztynie. Do dzisiaj możemy podziwiać w niewiele zmienionej formie krokodyle, żółwie, jaszczurki. No i ptaki. Wyobraźmy sobie, że od jednego organizmu bierzemy pełną ostrych zębisk paszczę, od drugiego pancerz, od trzeciego kolce i łuski, kolejnemu kradniemy długowieczność, a ostatniemu skrzydła - powstaje smok jak malowanie.
Oprócz sytuacji, kiedy to siedzącego na karniszu wielkiego konika polnego uznałam za smoka (potwór na miarę kanapkowych możliwości), a także tej, w której główną rolę odegrał dobijany przez domowego kota nietoperz, raczej nie bałam się legendarnych gadzin. To z pewnością wina dobranocek. Przez takie postaci jak Smok Wawelski, nie nabyłam odpowiedniej perspektywy.
Zgaduję, że większość wizerunków wampirów, które powstały na Ziemi, przedstawia żywiące się krwią istoty jako ohydne monstra. Smoki to przy nich szczęściarze. Nawet ta paskuda, co to ją musiał święty Jerzy przebić, na wielu przedstawieniach jest całkiem niebrzydka. Wraz z postępem i osiągnięciami dorobiliśmy się zaś smoka z mimiką i głosem Seana Connery'ego. Draco był piękny. A do tego mądry i dowcipny. Siarkę temu, kto nie uronił łzy poznając jego historię!
Draco, bohater "DragonHeart" |
Niestety, zwykle nie pamiętam imienia smoko-psa z "Niekończącej się opowieści". Był nieco zbyt rozciągnięty i sztuczny, ale do tego ciepły, mądry i dobrze nastawiony do otaczającej go rzeczywistości. Jest w nim to coś, co sprawia, że znajduje się w pierwszej trójce moich smoczych znakomitości.
Przynoszący szczęście Falkor |
Trzeci zabójczo mądry przystojniak to Villentretenmerth z opowieści o Wiedźminie. Jeden z ostatnich przedstawicieli swego wspaniałego gatunku. Z opisu wynika, że spokojnie mógłby sobie z Draco i Falkorem usiąść przy jednym stole i obalając tonę jagniąt i dziewic rozwiązać wszystkie światowe problemy. Gdyby tylko chciał.
Są też oczywiście inni. To nie jest tak, że jestem już zamknięta na zionące ogniem i wydłubujące rycerzy spomiędzy zębów propozycje.
"Jak wytresować smoka" jest świetnym przykładem na to, że istniejący podręcznik (w tym przypadku dotyczący różnorodności latających gadzin) nie zwalnia z myślenia i odkrywania prawdy. Film jest wzruszająco zabawny, jeśli chodzi o przedstawienie głównego bohatera jako cherlawego badacza-konstruktora, a smoka jako jego niby-mrocznego niby-psa.
Niedługo w kinach będzie można podziwiać Smauga, ale nie czekam na to z niecierpliwością. To nie "ten" smok. Jeśli chodzi o te naprawdę niebezpieczne, największe wrażenie zrobiły na mnie ostatnio smoki Daenerys Targaryen. Nie czytałam jeszcze nawet pierwszej części sagi George'a R.R. Martina, ale znam już niektóre odcinki serialu "Gra o tron". Z całej gamy różnorodnych postaci, jakie można spotkać w tej opowieści, do gustu przypadła mi właśnie Daenerys. I to nie tylko dlatego, że jest ładna i - przynajmniej na początku - dobra. Decydujące okazały się niespodzianki, które wykluły się z jej prezentu ślubnego.
Daenerys z jednym z dzieci |
Nigdy w życiu nie spotkałam i nie spotkam smoka, ale jakoś tak raźniej mi z myślą, że pomykają po fantastyce. Mordują i palą, nie da się zaprzeczyć. Mogą być też przyczyną straszliwej choroby, w opowieści o Skrytobójcy, jaką napisała dla nas Robin Hobb, nazwanej "kuźnicą". Jednak często są również symbolem nadziei. I tak jest w każdej z wymienionych przeze mnie historii.