sobota, 7 maja 2011

Loreena McKennitt - The Highwayman



W Studenckim Radiu "ŻAK" Politechniki Łódzkiej istnieje zwyczaj przedstawiania realizatorów audycji. To nie tylko ładny gest. Stoję na stanowisku, że dobry "tech" (od "techniczny"; gadający do mikrofonu to "meryci" - "merytoryczni"), to 50% sukcesu programu. Chodzi nie tylko o umiejętną obsługę stołu realizatorskiego, komputerów, odtwarzaczy CD, gramofonu i magnetofonów. Kluczowe jest budowanie atmosfery. Jeśli po obu stronach szyby, a więc w reżyserce i w studiu, siedzą ludzie, którzy szanują nawzajem swoją pracę i są przekonani o tym, że z programu na program można dążyć do polepszenia jego jakości, to uczynią magię radia i stworzą coś cennego, wartego słuchania.

Jako realizatorka sobotniej "Piosenki do wynajęcia" mam przywilej wybierania pierwszego utworu w programie. Zwykle proponuję krótkie dziełka. Dzisiaj odeszłam jednak od tej reguły. Wszystko przez mojego brata, który dawno temu zaraził mnie miłością do rudowłosej Kanadyjki, Loreeny McKennitt, o czym czasami sobie przypominam.

"The Highwayman" to poemat Alfreda Noyesa, napisany na początku XX wieku. Zapoznałam się z nim w jednej z irlandzkich bibliotek, dzięki bardzo ładnie wydanej książeczce z ilustracjami Charlesa Keepinga.
Akcja rozgrywa się w osiemnastowiecznej Anglii i opowiada o losach szlachetnego bandyty i jego ukochanej Bess. Otóż pewnej nocy, wracając z rozboju, Highwayman przejeżdża na swym koniu obok domu, w którym mieszka Bess. Jak to w romantycznych wizjach bywa, wystarczyło im jedno spojrzenie i pocałunek, by obiecać sobie miłość aż po grób. Mieli się zakochani spotykać jeszcze nie raz, ale czymże byłaby ta opowieść bez jakiegoś czarnego charakteru. Highwaymana zdradził zazdrosny o Bess stajenny.
Na scenie pojawili się żołnierze. Związali Bess, zakneblowali i przystawili karabin do jej piersi. Czekali na poszukiwanego od dawna bandytę. Highwayman pojawił się nocą, o tej samej co poprzednio porze, tak jak obiecał. Wpadłby w zasadzkę, ale Bess - nie mogąc znieść tego, że przyczyni się do śmierci ukochanego - rozluźniła więzy i nacisnęła spust przytkniętej do piersi broni.
Bandyta został ostrzeżony, ale chciał zemścić się za śmierć ukochanej i ruszył ze szpadą na żołnierzy. Nie zabił żadnego z nich. Zastrzelili go.
Na szczęście para kochanków połączyła się w zaświatach i czasem można ich spotkać, ciemną nocą, kiedy jadąc obok siebie wyznają sobie miłość.

Warto zwrócić uwagę na rytm piosenki pani McKennitt. Najpierw jest on lekki, bo wybijany kopytami konia zakochanego Highwaymana, a potem złowieszczy, bo dyktowany werblami i krokiem marszowym okrutnych żołnierzy króla Jerzego, zwanych "czerwonymi kurtkami".


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz