sobota, 31 marca 2012

Baklava

Tydzień temu przypomniałam sobie, jak bardzo lubię baklawę. Radosny i słodki proces myślowy zaszedł dzięki Roubenowi Azizianowi, na którego wykładzie byłam. Otóż pan profesor pochodzi z Armenii. I to wystarczyło.

Armenię pamiętam z dzieciństwa. Nie, nie byłam tam osobiście. Miałam pośredników: telewizor, gazety, książki, rozmowy dorosłych. Najpierw kojarzyłam ten kraj z górą Ararat, gdzie osiadła arka Noego. Potem z trzęsieniem ziemi. Przyznacie, że to raczej niezbyt wesołe skojarzenia. Jednak nawet pomimo tego, iż kolejnym stopniem mojej znajomości Armenii było przeczytanie fragmentów podręczników do historii dotyczących rzezi Ormian, polubiłam ten kraj.

Kilkanaście lat później obejrzałam zaś - zupełnie przypadkiem - wyjątkowy film: "588 rue paradis" Henriego Verneuila. Obraz stworzono opierając się na historii rodzinnej samego reżysera. Jak się okazało, losy ludzi związanych z budynkiem o numerze 588, położonym przy ulicy Paradis, stanowią drugą część (pierwsza to "Mayrig") opowieści o Ormianach, którzy po masakrach z początku XX wieku wyemigrowali z państwa tureckiego do Francji.

Jest sobie pan w średnim wieku, dyrygent, zdaje się. Urodził się w Imperium Osmańskim, ale wychował we Francji. Niechętnie przyznaje się do ormiańskiego pochodzenia - udowodnił sobie, że tak żyje się łatwiej. Do pewnego momentu oczywiście. Jego życie zmienia się na lepsze dzięki wspaniałej kobiecie. No i dzięki baklavie, a właściwie symbolom, które ten deser ze sobą niesie.

Pierwszy raz baklawy spróbowałam, kiedy przywieziono mi ją z Bułgarii. To było coś wyjątkowego i dobrze zapamiętałam tamten wieczór. Później miałam z moim ulubionym deserem do czynienia mniej więcej raz do roku, kiedy wyjeżdżałam z Polski.
W ciągu kolejnych lat naszej znajomości przekonałam się, że najbliższa jest mi baklava z pistacjami. W kategorii słodyczy nic jej jeszcze nie pobiło.

W "Paradis 588" znajdziecie scenę robienia tego specjału. Okazuje się, że w wyrób zaangażowana jest cała rodzina, a baklava jest daniem świątecznym. Miło było zobaczyć coś takiego. Dziadkowie, rodzice i dzieci, spędzający właściwie całe dwa dni ze sobą, by stworzyć dzieło w postaci baklavy. Nie denerwują się, nie kłócą. To mogłoby zaszkodzić delikatnemu ciastu. Czyż to nie urocze? Aż się zapomina, że z rodziną dobrze tylko na zdjęciu.

Dopiero dzięki "Paradis 588" zobaczyłam radosnych Ormian. Ciekawe, co ujrzę, kiedy w końcu wybiorę się z odwiedzinami do Armenii. Pewnie zwyczajność. Ale wiem już, że w zwyczajności nie ma nic złego. Wręcz przeciwnie - może kryć się za nią słodkie święto bliskich sobie ludzi.

wtorek, 20 marca 2012

"Forever Young"


Let's dance in style, let's dance for a while
Heaven can wait we're only watching the skies
Hoping for the best, but expecting the worst
Are you gonna drop the bomb or not?
Let us die young or let us live forever
We don't have the power, but we never say never
Sitting in a sandpit, life is a short trip
The music's for the sad men
Can you imagine when this race is won
Turn our golden faces into the sun
Praising our leaders, we're getting in tune
The music's played by the mad men

Forever young, I want to be forever young
Do you really want to live forever, forever and ever?
Forever young, I want to be forever young
Do you really want to live forever, forever young?

Some are like water, some are like the heat
Some are a melody and some are the beat
Sooner or later they all will be gone
Why don't they stay young?
It's so hard to get old without a cause
I don't want to perish like a fading horse
Youth is like diamonds in the sun
And diamonds are forever
So many adventures couldn't happen today
So many songs we forgot to play
So many dreams swinging out of the blue
We let them come true

Forever young, I want to be forever young
Do you really want to live forever, forever and ever?
Forever young, I want to be forever young
Do you really want to live forever, forever young?

Forever young, I want to be forever young
Do you really want to live forever, forever?

Tyle Bernhard Lloyd, Marian Gold i Frank Mertens, czyli Alphaville.


Czyż nie piękny dzień dzisiaj mamy?:)

Pewnie, że nie chciałabym żyć wiecznie. W wizjach, które znam z fantastyki, żyjący wiecznie żałują tego rozwiązania.
Sama od siebie będę zapewne żałować, że się starzeję. Na razie jednak cieszę się z tego procesu. Jak byłam mała, to usłyszałam, że im ktoś starszy, tym mądrzejszy i poszłam tym tropem.

Maddy Bowen

Całkiem sporo czasu zajmuje dojście do tego, co w prosty sposób wyraziła postać z filmu "Blood Diamond", Maddy Bowen (odtwarzana przez piękną Jennifer Connelly):

"I prefer my life".

sobota, 10 marca 2012

YAPA 2012

Trwa YAPA, czyli ogólnopolski studencki przegląd piosenki turystycznej odbywający się co roku w Łodzi. Wśród organizatorów tej - liczącej już 37 edycji - imprezy jest ŻAK. Wygląda to mniej więcej tak, że na trzy dni całe radio przenosi się do Studium Wychowania Fizycznego i Sportu Politechniki Łódzkiej. Można tam zastać i mnie, tyle że "sprzedałam" się sekcji Multimediów, zdradzając w ten sposób kilka żakowo-yapowych działek (Transmisja dba o jakość przekazywanego przez antenę dźwięku; Nagłośnienie to akustycy siedzący w sali koncertowej; Obsługa sceny odpowiada za właściwe podpięcie i wypięcie sprzętu otaczającego wykonawców; Umowy walczą o prawo radia do emitowania wszystkiego, co dzieje się na scenie; Reporterzy nagrywają wywiady, sondy i inne - czasem zupełnie, ale to zupełnie niepoważne materiały; Prezenterzy prowadzą program radiowy pomiędzy koncertami; Agenci Specjalni czuwają i wkraczają do akcji, jak coś się spartoli; o czymś pewnie zapomniałam, za co przepraszam).

Najbardziej szkoda mi tzw. Obsuwy sceny. Obiecywałam sobie kilka razy, że na czas kolejnej Yapy będę od kabelków, ale nie udało się. Albo wmówiłam sobie, że się do tego nie nadaję i nie ma nawet co zaczynać, albo - po prostu - nie ciągnie mnie do tego.

Część sprzętu Multimediów
(YAPA 2012; zdj. Gosia Lewandowska)
Cieszę się z dorocznego kontaktu z Multimediami. Wczoraj poznałam "duchy". (Nie mam pojęcia, jak to się fachowo nazywa.) Chodzi o wykresy pracy kamer, potrzebne do ustawiania odpowiedniego poziomu "jasności". Nakładające się na siebie w szybkim tempie sinusoidy i piki przypominają mi duchy. To coś podobnego do graficznego obrazu dźwięku w programie montażowym. Radiowiec może komuś powiedzieć, że dobrze wygląda jego "k". Teraz będę też mogła mówić: "Twoja poświata jest fantastyczna".

Zacznijcie się o mnie martwić, kiedy zobaczycie Kanapkę oczyszczającą komuś aurę - niczym Phoebe z "Przyjaciół".

YAPA ma moc!