poniedziałek, 21 maja 2012

Muu z Politechniki

Po czym rozpoznać Juwenalia? Po krowie.

Spotkałam jedną, kiedy w niedzielę rano szłam do radia. Na "kładce" łączącej dwa brzegi Alei Politechniki.

Poranki w mieście są bardzo cenne. Ponieważ słychać. Nie ma jeszcze zagłuszającego wszystko inne hałasu. Noce też lubię, ale nie aż tak, jak porę, w której ptaszki ćwierkają, dozorcy sprzątają chodniki przed budynkami, imprezowicze wracają do domów... Ci ostatni mogą też z zacisza domowego wychodzić. Z "Mikrusa", czyli II Domu Studenta PŁ wyszła łaciata, czarno-biała krowa. Z ostatniego piętra tego niewielkiego akademika filmowali ją dwaj koledzy. Krowa zagrodziła mi drogę i powiedziała: "Muu". Nie miałam ze sobą łańcucha (zwykle noszę, ale tego dnia zapomniałam włożyć do torebki) i nie mogłam odprowadzić zguby do obory, więc chciałam ją wyminąć zostawiając problem innym, najlepiej gospodarzom. Krowa zażądała jednak dwóch "muu" za przejście. Zdążyłam się już zorientować, że obyczaje bydła miejskiego są inne, niż wiejskiego. Miałam tylko nadzieję, iż nie chce się ode mnie nic więcej ponad odgłosy paszczowe. Skończyło się na przybiciu "piątek" prawą i lewą dłonią. Niewielkie myto. Po uiszczeniu opłaty zostawiłam studenta ubranego w pidżamę-kombinezon w krowi motyw i udałam się w znanym sobie doskonale kierunku. Pożegnało mnie przeciągłe: "Muu".

To najbardziej urocza historyjka juwenaliowa, jaką znam. To nieprawda, że święto studentów charakteryzuje się tylko pijaństwem, brudem i brakiem klasy. To istnieje, oczywiście. I istniało drzewiej, o czym się nie mówi. Stanowi główny powód, dla którego należy Juwenalia omijać. Nie zapominajmy też jednak o tym, co dobre w studenckiej fantazji. W sobotę przed jednym z akademików Politechniki Łódzkiej urządzono przyjemne przyjęcie taneczne. Na chodniku i trawnikach. Wszyscy przechodnie byli zaproszeni. Z Krakowa - oprócz pochodów juwenaliowych - pamiętam trębacza, który budził miasteczko AGH. W juwenaliową niedzielę. Nikt nie chciał go zabić, może dlatego, że dzięki świetnej orkiestrze Akademii Górniczo-Hutniczej, studenci byli przyzwyczajeni do dętych pobudek.

Cóż mogę jeszcze dodać? Jeśli znacie krowę z "Mikrusa", przekażcie jej pozdrowienia od Kanapki.

piątek, 11 maja 2012

Deszczowe, zielone popołudnie

Żart. Tak się akurat składa, że w Ennis jest piękna pogoda.

Green fields near Doolin
Co do stopnia szmaragdowatości: uubiona polska wyspa - widziana z góry - jest zielono-brunatno-szara. Jakiś czas temu w hrabstwie Kerry odnowiono napis "EIRE", który miał informować alianckich lotników, że zapędzili się za daleko. W 1940 roku z wielkiej zielonej łąki położonej na klifach wykopano kilka pasów brunatnej ziemi i na ich miejsce włożono wielkie, szare kamienie. Irlandzki pejzaż w pigułce.

Knappogue Castle


Clare nieźle sobie radzi w rozgrywkach hurlinga, zapoznaję się z zasadami kolejnej gry (tym razem jest to snooker), większość moich irlandzkich znajomych nie straciła swego wspaniałego dystansu do świata, życia i innych takich (tak, udziela mi się, ale wolno).


It's alive, but:
life is a bit complicated...


31 maja referendum w sprawie unijnego traktatu fiskalnego. Sondaże pokazuję, że Irlandczycy w większości są za, dzięki czemu można mieć nadzieję, iż euro-łódź nie zatonie.


Jak to dobrze, że niektóre rzeczy się nie zmieniają.


Nie ma to jak pinta Guinnessa!