niedziela, 15 grudnia 2013

Dobranocki

W tym tygodniu dzięki mojemu bratankowi po raz pierwszy wypiłam łyżeczkę tranu. Niedokładnie taką, jak Kangurzątko i Tygrys, ale i tak myślałam właśnie o nich, kiedy pochłaniałam rybi tłuszcz o smaku gumy Turbo.

Na zasadzie prostych skojarzeń przechodzimy dalej:

Kilka miesięcy temu "Wieczorynka" zniknęła z anteny TVP1. Pewnie poszła tam, gdzie chadzał Włóczykij. Ale on wracał i w Dolinie Muminków znowu słychać było charakterystyczny motyw harmonijki. "Wieczorynka" nie wróci.

Żegnaj. Doskonale spełniałaś swoje obowiązki.

Może to wydać się dziwne, ale proszę nie zapominać, że jestem z branży gastronomicznej - otóż niektóre bajki kojarzą mi się z jedzeniem. Nie tym jedzonym przez bohaterów (ser Rockfora z Chipa i Dale'a, pizza Żółwi Ninja, konstrukcje doozersów wcinane przez Fraglesy itd.), tylko z tym, które jadłam ja, kiedy oglądałam produkcje dla dzieci. Madeline to grzanki z serem i ketchupem, Tajemnice Wiklinowej Zatoki - babka ziemniaczana, Listonosz Pat - frytki, Pani Pająkowa i jej przyjaciele ze Słonecznej Doliny - standardowy zestaw kolacyjny, czyli kanapki z serem i czymś na doczepkę. Czegóż można chcieć więcej do wspomnieniowego szczęścia?

"Pora na dobranoc, bo już księżyc świeci.
Dzieci lubią misie, misie lubią dzieci."

Albo dręczące pytanie, dlaczego strażak Sam jest sam?

"Pat i kot, kot i Pat, Pat i kot przyjaciele od lat.
Ledwie świt zabłyśnie z torbą pełną listów
Swym pocztowym wozem rusza w świat
(...)
Ze snu wstaje słońce, słychać ptaków koncert,
I szczęśliwy jest naprawdę Pat."

Nie wiem, ile razy mruczałam to sobie pod nosem idąc rano do pracy czy na uczelnię, ale tak sobie myślę, że oprócz świszczenia melodyjki z "Mostu na rzece Kwai" i - od niedawna - "Koła autobusu kręcą się", Pat i kot to mój ulubiony standard.

Panie dzieju! A jaki Gizmo do Kiwaczka podobny! Że też nie wpadłam na to wcześniej.

Naprawdę długo by tak można przypominać sobie różne szczegóły związane z dobranockami i innymi produkcjami dla dzieci emitowanymi na antenie publicznej telewizji. 

Jak jest za duży wybór (kilka kanałów tematycznych i na każdym coś akurat jest) to lepiej go ograniczyć. Naturalnym ograniczeniem w dzisiejszych czasach była dobranocka - ktoś z TVP wybierał zestaw na dany dzień tygodnia, co kilka miesięcy to zmieniał i miało się święty spokój, ten ktoś myślał bowiem za nas.

"Ja płacę, pan płaci, społeczeństwo płaci". A inni decydują. Władze telewizji publicznej narzekają, że nie ma pieniędzy z abonamentu i zmieniają ramówkę na najlepszą dla reklamodawców. Obywatele nie płacą abonamentu, bo uważają, że to zbójeckie prawo, skoro i tak w TVP jest pełno reklam a program nie różni się za bardzo od stacji komercyjnych. I tak się to koło niefortunnie toczy.

Dzieci nie oglądały, przyciągała emerytów, a nie docelową grupę odbiorców... I co z tego? A bo to resztę programów oglądają tylko grupy, do których są one kierowane?
Tłumaczyły się władze, że dzieci z bajkami zapoznają się w kanałach tematycznych i na komputerach. Nie, no, naprawdę? Ja wiadomości czytuję w portalach internetowych, ale to nie powód, żeby zdejmować Teleexpress.
Według Juliusza Brauna dzieci stanowiły 10% widowni, osoby starsze 30%. O tych jakże nic nieznaczących 60% nie wspomniał w wywiadach.
Naprawdę oglądałam - oczywiście od czasu do czasu, kiedy miałam pod ręką telewizor. Oprócz Teleexpressu dobranocka była ostatnim programem jaki mnie w telewizji publicznej interesował. Spoglądam na siebie krytycznym swym okiem i emeryta nijak nie widzę.

Ma być osobny kanał tematyczny TVP dla dzieci. Jaka śmiała decyzja. Tak źle się telewizji publicznej wiedzie, a co i rusz nowy kanał tematyczny powstaje. Pytanie: co zostaje w nietematycznych?

Że wspominamy historię oglądając dobranocki? Raz decydenci narzekają, że się historii nie chcemy uczyć, wypieramy się korzeni, a innym razem tłumaczą, iż żyjemy historią, jakby to było coś zdrożnego. I tak źle, i tak niedobrze. Bądź tu Uszatku mądry.

Akurat jak łódzki Se-ma-for wypuścił Parauszka. Jak bielski Se-ma-for pod nową nazwą ma szansę się wygrzebać. Zgadzam się, Parauszek nie jest najświetniejszą na świecie produkcją dla dzieci, ale nie jest też najnieświetniejszą, więc czemu nie dać mu szansy?

Pan Braun obiecał, że w tym wyspecjalizowanym będą polskie bajki. Ale jak mu wierzyć? Nie tak dawno temu obiecywał, że programów dla dzieci będzie w głównych kanałach TVP więcej.

Jestem za tym, żeby - jeśli nie ma wielkich pieniędzy na horyzoncie - nie utrzymywać sztucznie przy życiu sypiących się, pożerających fundusze wartości sentymentalnych. Ale dobranocka się nie rozsypywała. Nie była także droga w utrzymaniu. To nie jej wina, że ogromnymi pieniędzmi jakimi dysponuje TVP źle się zarządza.

Uniosłam się słusznym gniewem!

Na uspokojenie warto powspominać. Tę historię, którą się nie interesujemy, ale którą żyliśmy - niegodni - oglądając bajki dla dzieci ok. 19:00 w TVP1.

2 października 1962 roku w polskiej telewizji zadebiutowała "Dobranocka" czy też jak ją później nazwano - "Wieczorynka". Od tamtej chwili ten charakterystyczny program, zapewne z małymi technicznymi lub ideologicznymi przerwami towarzyszył nam do 2013 r. Nawet komercyjne reguły gry, które wyznaczyły na 19:00/20:00 najlepszy czas antenowy, długo nie pokonały tradycji. Przez kilkadziesiąt lat miliony ludzi zasiadały przed telewizorami, by oglądać swoich bajkowych ulubieńców.

Zaczęło się skromnie, od pacynek Jacka i Agatki oraz rysunków gąski Balbinki i szepleniączego kułczaka Ptysia. Nie pamiętam ich z powtórek, ale odświeżyłam sobie te czarno-białe obrazki niedawno i naprawdę zacnie wyglądali i uroczo brzmieli.

W przaśnych latach socjalizmu Gomułki promowano to co polskie, więc mogli pojawiać się goście zza granicy, ale mnie niewiele o tym wiadomo. Być może dzięki RWPG mogliśmy wymieniać na ruble transferowe nie tylko stal i masło, ale też różne programy dla dzieci? Raczej tak, bo za czasów towarzysza Wiesława zawitał do nas Miś Colargol. Nieudany miś. Nie był uznawany za najbardziej odważną i rozgarniętą wieczorynkową postać. Może dlatego, że był naszym towarem eksportowym do Francji i dostosował się do tamtejszej mentalności, wyśmiewanej za romantyzm i tchórzostwo. Jednak dzięki temu głupiemu z pozoru misiowi w odgrodzonym murem socjalistycznym bloku pojawił się wyłomek. Okazało się, że mały pluszak może wyruszyć na samotną wyprawę w nieznane. Po drodze pomogą mu przypadkowi znajomi, dzięki czemu nie jest zależny od swojej rodzimej krainy.

Towarzysz Gierek to wysyp zagranicznych bajek. Taki Krecik, czy Żwirek kręcący z Muchomorkiem razem z Wilkiem i Zającem oraz Kiwaczkiem i Gienią tworzyli przecież socjalistyczną drużynę marzeń.

Dekadzie smutnych panów w mundurach zawdzięczamy Pszczółkę Maję. I miały wrony pecha. Tym razem okazało się, że na świecie istnieje pszczółka, która może powiedzieć ogółowi stanowcze nie i wylecieć z ula wybierając wolność. A będąc wolną i swobodną nie zginie, bo znajdzie wiernych przyjaciół, którzy będą nad nią czuwać. W dodatku praca na własny rachunek okaże się dla niej dużo korzystniejsza niż harówka w pszczelim PGR-ze.

Brzmi to tak, jakby Colargol z Mają obalili system. Nie, nie obalili. Wydaje mi się jednak, że dołożyli swoje małe, znaczące cegiełki. Każde spojrzenie poza obowiązujący schemat, zarysowujące piękną wizję utopii, w której zawsze plan był dobry a wykonanie zawodziło, było wtedy cenne, niezależnie od tego, czy patrzył wielki intelektualista, czy autor bajek dla dzieci.

Podczas gdy w szarzyźnie, w czasach pustych sklepowych półek, na ekranach polskich telewizorów pojawiali się cudotwórcy w postaci pomysłowego Dobromira czy chłopca z zaczarowanym ołówkiem, amerykańskie dzieci uczyły się o tym jak funkcjonuje giełda – poprzez przygody siostrzeńców Kaczora Donalda, czyli Hyzia, Zyzia i Dyzia oraz ich stryjka Sknerusa McKwacza. Zwróćcie kiedyś uwagę na to, że im bardziej stara się Dobromir, by niczym McGyver stworzyć z niczego wersalkę czy lodówkę, tym lepiej żyje się Sknerusowi i siostrzeńcom Kaczora Donalda w zgniłym kapitalizmie. Jedynym wtedy zachodnim ukłonem w stronę socjalizmu były kolektywne smerfy, które jednak pojawiły się dopiero w latach 80. 

Potem przyszły w Polsce czasy demokracji i kapitalizmu, w których Wilk i Zając, Wróbelek Ćwirek czy Reksio trochę się pogubili. Najgorzej miał Miś Uszatek, któremu w stanie wojennym, ogłoszonym 13 grudnia 1981 roku, groziło założenie munduru. Lubię tę miejską legendę. Przecież prezenterzy i spikerzy paradowali wówczas w wojskowych wdziankach, więc czemu by nie miś? Tylko jaki stopień by dostał? Myślicie, że cztery gwiazdki kapitana? W każdym razie: wówczas być może uchroniła go ogromna popularność – był sprzedawany do wielu krajów na świecie. Miał wzięcie lepsze niż łódzkie tkaniny. Ale i po 1989 roku misiu z klapniętym uszkiem nie miał spokoju, bo kiedy ważyły się losy ustroju Polski i padła propozycja państwa wyznaniowego, wydało się, że Uszatek nie modli się przed snem a na dodatek nie ma krzyża nad łóżeczkiem. To akurat pamiętam, nie od dzisiaj politycy i ich zwolennicy wygadują brednie.

W latach 90. dobranocki zostały zdominowane przez zachodnie produkcje, w których często element nauki oraz szlachetności postaci schodził na dalszy plan, spychany przez chęć czystej rozrywki. Żeby nie było - w rozrywce nie ma niczego złego. Przecież zwykle oglądam firmy dla zabawy a nie po to, żeby pochylać się nad filozofią czy losem ludzi z drugiego końca świata. Są jednak różne poziomy rozrywki. Wytrzymałabym całodzienny maraton Misia Uszatka, Reksia i Krecika, podobnie jak Animków i Teletubisiów. Z wieloma innymi produkcjami miałabym natomiast problem, bo albo naprawdę jestem już na nie za duża (Świnka Peppa) albo są na zbyt niskim poziomie (Toma i Jerry'ego fajnie się oglądało dwadzieścia lat temu i to by było na tyle).

W 1997 roku Bolek i Lolek wygrali w Polsce plebiscyt na bajkę wszech czasów. Jak wieść gminna niesie zwyciężyli dlatego, że bajka ta uczy, jednocześnie bawiąc. Do łask powrócili nasi starzy znajomi oraz nowsze produkcje, w których dobro zawsze zwycięża ze złem a świat jest przyjazny wszystkim istotom. Świat, w którym ledwie świt zabłyśnie, strażak Sam robi wszystko za dwóch, Bob Budowniczy wszystkiemu zaradzi, Gumisie są zawsze zwycięskie, waleczne, rycerskie a niebo nad pustynnym miasteczkiem patroluje Braci Koala para, co nigdy nie nawala.

Wspaniała jest ta kraina gdzie zawsze świeci słońce, chyba że pada deszcz. Kraina, jaką publiczna telewizja oferowała przez kilkadziesiąt lat, wyznaczając nieprzekraczalną granicę, za którą każde dziecko powinno już leżeć grzecznie w łóżeczku, bo dzień kończy się przed dziennikiem.

Kiedyś oglądałam dobranocki, bo byłam w takim wieku, kiedy się je oglądało. Jak podrosłam tłumaczyłam sobie, że sprawdzam, co teraz pokazuje się dzieciom i czy jakichś głupot czasem nie wciska się im do głów. Teraz podglądam sobie różne bajki i programy dzięki bratankowi (Mali Einsteini są super i Ciekawski George i Pocoyo, i oczywiście Tomek i Przyjaciele, a także wielu innych). Przyjdzie dla bratanka czas na Uszatka i Krecika, Wilka i Zająca, Parauszka. Na pewno spróbuję mu je pokazać.

Może w moim wieku oglądanie co jakiś czas bajek wydaje się nieco nie na miejscu, ale ja to lubię. Podobnie jak lubię zbudować bazę wojskową z klocków, ułożyć tory dla plastikowego pociągu, pograć w bierki, czy przetestować pistolet na kulki i gotowe płyny do puszczania baniek mydlanych.

Czy damy radę? - Zapytał Bob Budowniczy. - Tak! Damy radę! Będziemy pamiętać i od czasu do czasu oglądać dostępne w Internecie i w stacjach komercyjnych produkcje archiwalne i te całkiem nowe. Jest mnóstwo książek do przeczytania, filmów do obejrzenia, ludzi do poznania, miejsc do zwiedzenia, piwa do wypicia. Kto jednak powiedział, że nie znajdziemy raz w roku czasu, żeby studiować życie stawu w Pająku Chwacie czy empatię w Kiwaczku?

Na koniec skrócony wykaz sprawdzonych bajek (czasem to tytuły a czasem imiona głównych bohaterów):

Bajki i baśnie polskie, Bajki zza okna, Bąblandia, Benjamin Blumchen, Bob Budowniczy, Bolek i Lolek, Bouli, Bracia Koala, Brygada RR, Colargol, Denver ostatni dinozaur, różne cykle Disneya, np. Silly Symphonies, Ferdynand Wspaniały, Filemon i Bonifacy, Fraglesy, Gumisie, Jacek i Agatka, Joshua Jones, Kacze opowieści, Kangurek Hip-Hop, Kasztaniaki, Kiwaczek, Koziołek Matołek, Krecik, Kubuś Puchatek, Listonosz Pat, Madeline, Makowa Panienka, Małe zoo Lucy, Małgosia i buciki, Marceli Szpak, Marcelino, chleb i wino, Maurycy i Hawranek, Między nami bocianami, Miś Uszatek, Nodi, O czym szumią wierzby, Pająk Chwat, Pampalini, Pani Pająkowa i jej przyjaciele ze Słonecznej Doliny, Pingwin Pik-Pok, Podróże Kapitana Klipera, Pomysłowy Dobromir, Porwanie Baltazara Gąbki, Proszę słonia, Przygody Gąski Balbinki, Przygód kilka wróbla Ćwirka, Psi żywot, Pszczółka Maja, Reksio, Rumcajs, Sąsiedzi, Smerfy, Stacyjkowo, Strażak Sam, Tabaluga, Tajemnice Wiklinowej Zatoki, Traktor Tom, Weterynarz Fred, Wilk i Zając, Wodnik Szuwarek, Zaczarowany ołówek, Żółw Franklin, Żwirek i Muchomorek, francuska bajka o szczurach portowych i powstała w tym samym czasie brytyjska, nie pamiętam z jakimi zwierzętami w roli głównej (miały pomagać obalać narodowe stereotypy), coś o krokodylu z Australii, coś o ożywionym mamucie, a także z pewnością kilkadziesiąt innych, których nie pamiętam, bądź też zupełnie myli mi się, czy były nadawane wieczorem, czy w innych porach dnia.

Dobranoc:)