Pokazywanie postów oznaczonych etykietą podlasizm. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą podlasizm. Pokaż wszystkie posty

sobota, 29 marca 2014

Pływający Holender

Kto pamięta "Joshuę Jonesa" ręka w górę! To dobranocka z tej samej stajni, co "Strażak Sam" (Bumper Films) i w podobnym stylu co "Listonosz Pat". Trójka brytyjskich debeściaków. Joshua pływał barką po jednym z walijskich bądź też angielskich kanałów, wspaniałej pozostałości rewolucji przemysłowej.

O statkach rzecznych dowiedziałam się całkiem wcześnie, kiedy po drugim śniadaniu w barze mlecznym "Flisak" wkroczyłam do sterówki sifa kursującego pomiędzy Wawelem i Tyńcem. Potem było sporo innych flisaków i przede wszystkim XIX-wiecznych berlinek uwiecznionych na kartach różnych książek. Natomiast dzięki studiom miałam okazję obserwować barki z piaskiem albo innym węglem, pokonujące moim zdaniem trudny zakręt pomiędzy Mostem Grunwaldzkim i Dębnickim w Krakowie. Uważam zresztą, że wodę dużo lepiej podziwiać z mostu (najlepiej grając w misie-patysie) albo bulwaru, nie ma potrzeby stykać się z dużą jej ilością osobiście. To przekonanie zupełnie nie kłóci się z innym: wsi/miastu bez wody czegoś brakuje. Rzeka, rzeczka albo inne jezioro są potrzebne i basta!

Jedną z najsłynniejszych współczesnych opowieści o barkach i rodzimych wodach zostanie zapewne "O Holendrze w Koninie". Odwiedzając to miasto dowiedziałam się, że ofiarą zaniedbania polskich rzek padł pewien Holender. Przypłynął do Polski używając europejskiego systemu rzek i kanałów. Działo się to w 2011, 2012 i 2013 roku. Czyli to długa historia. Z tym, że przez większość czasu nie było w niej akcji. Głównym bohaterem było czekanie i podziwianie piękniejącego w oczach bulwaru nad Wartą w Koninie. Zaręczam, jest ładny. Cieszy zresztą to, że miejskie władze biorą się za turystyczne wykorzystanie otoczenia rzek. W Warszawie zachęcająco zaczyna to wyglądać, w Bydgoszczy, Toruniu, Krakowie i pewnie gdzieś jeszcze, ale albo nie pamiętam, albo jeszcze mnie tam nie było.

Konin, bulwar, Holender: pan był umówiony w mieście koni, gdzie barkę transportową miano mu przerobić na wycieczkową. Dostępne źródła mówiły, że zaplanowanym przez niego szlakiem da się bez problemu przepłynąć. Nasz bohater zapoznał się jednak z mieliznami, udowodniając sobie i innym, że mapy rzek mamy nieaktualne. Są w Polsce inne, lepiej przygotowane szlaki wodne (pozdrawiamy z tego miejsca Kanał Augustowski i inne drogi na północnym-wschodzie), ale jemu akurat trafiła się Warta. W 2011 roku wpłynął do Polski a w marcu 2013 roku wydostał się z niej. Barkę wyremontowano i zaadaptowano na mały wycieczkowiec w ciągu kilku miesięcy. Resztę czasu Holender spędził na mieliznach i przy konińskim bulwarze (ponad rok), czym zadziwił władze, nieprzygotowane na takie oczywiste przypadki jak zameldowanie kogoś na obiekcie pływającym, umożliwienie dostępu do prądu, zapewnienie wywozu śmieci. O tych kłopotach donosiły lokalne media. Mieszkańcy współczując przymusowemu gościowi cieszyli się równocześnie z nietypowej atrakcji.

Jeden z pomysłów na rozruszanie turystyki w tamtym regionie to Wielka Pętla Wielkopolski, kilkusetkilometrowa wodna atrakcja nie tylko dla kajakarzy. Przypadek Holendra jej nie skreśla. Pokazuje tylko, że przygotowanie szlaków, infrastruktury i urzędniczej mentalności wymaga jeszcze dużo czasu, pracy i pieniędzy.

W dalszym ciągu gorąco polecam spędzanie urlopów i wakacji w Polsce (podlasizm) i w związku z tym zapraszam również do powiatu konińskiego. Ani to góry, ani Bałtyk, ani Mazury, ale swój urok region ma. I dużo wody też ma. Tylko Holendra brakuje, ale tylko fizycznie, bo jeśli chodzi o opowieści to przeszedł już do legendy. Trudno pytając koninian o rzekę, czy turystykę nie natknąć się w odpowiedziach na "Holendra".

Konińskie to coś jak łódzkie, tylko że wiosła w czym zamoczyć jest.

Właścicielowi barki z Holandii polscy żeglarze życzyli stopy wody pod kilem. Nie zraził się do Polski, tak zapewniał na zakończenie swojej wielkiej wyprawy. Trudno powiedzieć, czy zrealizował zamiar pływania z wycieczkami po rzekach i kanałach Holandii, Francji, Niemiec, Czech i Polski. Jego strona na razie milczy. Pozostaje legenda, no i pogodna, nie znająca Warty piosenka z bajki o kolorowej barce Joshuy Jonesa:

Some people live in the country
some people live in the city or town
some people live at the top of a tower block
some people live much nearer the ground
but Joshua Jones
can live wherever he goes
his boat will take him
to all the nicest places he knows
Some people work in an office
some people like to work outdoors
some people work in a great big building
some people work on a factory floor
but Joshua Jones
can work wherever he goes
down by the waterside
or any place the water goes

niedziela, 27 lutego 2011

Pomalizm

Powinien przypominać "Podlasizm". W tamtym przypadku chodziło o doktrynę wspierania rozwoju Podlasia. W tym przypadku chodzi o filozofię. Czym jest filozofia pomalizmu? Kanapkową odpowiedzią na zalew skomplikowanych "-izmów".

Dodaję swój "-izm" i na usprawiedliwienie mam tylko to, że jest prosty.

I Zasada Pomalizmu: pomału, ale do przodu.
II Zasada Pomalizmu: tylko spokój może nas uratować.
III Zasada Pomalizmu: cierpliwy i wytrwały dojdzie do celu.

Jak widać, filozofia ta znajduje się we wstępnej fazie rozwoju. Cały czas ją dopracowuję i jak tylko poznam kolejne szczegóły, to się nimi podzielę. Największy kłopot mam z ciszą. Gdzie ją upchnąć? Obok spokoju?
I ten żółw z zającem... pamiętacie historyjkę o wyścigu? Zając był pewny swego, więc nie potraktował wyścigu z żółwiem poważnie. Większość czasu spędzał na odpoczynku i zabawie. Wynik był taki, że żółw wygrał wyścig.

Filozofia powinna być poważna, ale jak nie żółw z zającem, to może osiołek by się w pomalizmie zmieścił?

poniedziałek, 11 października 2010

Podlasizm

Zielone płuca Polski - tak nazywamy ten region. Od Suwałk, przez Białystok i Łomżę po Siemiatycze. Podlasie to znane nam dosyć dobrze - przynajmniej z nazw - województwo. Puszcza Białowieska, Biebrza, Wigry, Narew, Suwalszczyzna, Puszcza Knyszyńska, Rospuda. Albo też: Browar Dojlidy, Żubrówka, Łomża Niepasteryzowane, Łaciate, Mlekovita, sękacz, pampuchy, mrowisko, babka ziemniaczana, kartacze. Znane? Pewnie, że tak. Okazuje się jednak (wpadło mi niedawno w ręce opracowanie badań dotyczących skojarzeń z regionami, ale nie pamiętam co to było i nie mogę znaleźć), że Polakom Podlasie kojarzy się tylko z kilkoma produktami, z kolorem zielonym i z biedą. Polska "B": brak nadziei na lepsze jutro.

Trzeba rozruszać ten region - tak, żeby jego mieszkańcy nie tęsknili za powrotem wielkiego przemysłu. Kluczem do rozwoju powinno pozostać rolnictwo, turystyka, browary i gorzelnie. Trzeba tym ludziom dać/przywrócić wiarę w siebie, trzeba dać im wsparcie.
Trzeba? Pewnie, że tak.
Kto ma to zrobić? My: ja, Ty, Wy, oni.
Ciągle słyszę tylko, że nie mamy dużych pieniędzy i nic nie możemy. Tyle tylko, że wielkie pieniądze już się pojawiły - unijne. Każdy z nas może zaś przeprowadzić chociaż jedno: zamiast jechać na urlop do Tunezji, na Bahamy, czy w Alpy może jechać na Podlasie. Że nie ma tam nic ciekawego?


Poszukajcie - tam jest mnóstwo interesujących rzeczy. Wszystko pośród względnego spokoju, doskonałej kuchni, dosyć sympatycznych ludzi, no i pięknej melodii charakterystycznego zaśpiewu. Nie zapominajmy też o tym, że dzięki przemytowi - do niedawna rozwiniętemu na dużą skalę - i uwarunkowaniom historycznym, Podlasie stanowi nasz pomost ze Wschodem. Wykorzystajmy to doświadczenie mieszkańców i pomóżmy im odbudować legalne kontakty handlowe. Dysponujemy najpotężniejszą bronią obywateli demokratycznego państwa z gospodarką rynkową: pieniędzmi. Kupujmy produkty nie tylko z naszego regionu, ale i z Podlasia. Dajmy jego mieszkańcom coś realnego i policzalnego. Dlaczego? Bo warto. Nie tylko dla idei, ale dla korzyści gospodarczych. Zasobniejsi mieszkańcy Podlasia będą wymagać mniej zapomóg, będą płacić podatki, a na urlopy będą wybierać się w inne rejony Polski.

Wszystko jest możliwe: chciałabym pewnego dnia - raczej prędzej niż później - zobaczyć uśmiech szczęścia na twarzach mieszkańców Łap.

Na tym właśnie zasadza się doktryna podlasizmu. Wydaje się idealistyczna i głupia? W takim razie spróbujcie wymyślić coś praktyczniejszego i mądrzejszego, co każdy z nas będzie mógł zastosować niemalże z dnia na dzień.