Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ciekawość. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ciekawość. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 16 października 2012

Po co?

W "Bones" Booth zawsze musi znać odpowiedź na pytanie: "Dlaczego?". Brennan co jakiś czas wspomina, że jej wystarczy wiedza o tym kto, gdzie, kiedy i jak zamordował, czy miał po temu sposobność, a on musi dokopać się do motywu.

Po co czytamy/oglądamy/słuchamy dowiadując się kolejnych rzeczy? Przecież tematy raczej się powtarzają. W kulturze, na przykład, trąbi się o tym, że wszystko już było i teraz tylko się przerabia. Zachodzi postęp, jest mnóstwo nowości, ale zwykle nie zagłębiamy się w artykuły naukowe z biotechnologii, czy matematyki, tylko w teksty z dziennika, zbiór felietonów, powieść.

Czytając o wycinku polskiej polityki zagranicznej z ostatniego półrocza trudno spodziewać się zaskoczeń. Podobnie jak w przypadku kilku stron na temat postaci historycznej, z której biografią mieliśmy już do czynienia. Opis stanu naszego społeczeństwa też nie będzie królikiem z kapelusza.

Jako ludzie nauczeni czytać, pisać, liczyć, żyjący w kraju rozwiniętym, dorośli, mający dostęp do  tekstów itd., moglibyśmy się od tego odciąć? Czy też przyjemność, czerpana z tego, że ktoś tzw. lekkim piórem opisał coś, o czym i tak już - mniej więcej - wiedzieliśmy albo moglibyśmy się bez tej wiedzy obejść w codziennym życiu, jest zbyt wielka?

Ujęcie tematu różni się w zależności od tego, kto się tym zajmuje. Czyli jedną rzecz można przedstawić na wiele sposobów, a odbiorca decyduje, co jest dla niego atrakcyjne. (Leci z nami ktoś kompetentny, kto ładniej wyjaśni to, co nieudolnie próbuję tutaj opisać?)

Zostawiając głębokie rozmyślania nad sensem wszechrzeczy: jak patrzycie na zegarek - w szczególności elektroniczny - i widzicie "19:33", to myślicie: "Dojście Hitlera do władzy"? Jest to jedyna metoda nauki inna niż kilkukrotne powtarzanie dat, nazwisk, definicji, która na mnie działała. Co więcej, nie narzuciłam jej sobie, sama przyszła. Niestety, dotyczy tylko okresu od roku pierwszego do obecnego i to z ogromnymi lukami. Jako mnemotechnika jest niegodna polecenia. Pomoże jednak zobrazować coś innego. Weźmy na przykład "19:29" i wspomnianą już "19:33" - podręcznikowy czas trwania Wielkiego Kryzysu. To tylko cztery minuty. Jajko zdąży się ugotować, ale wypracowania z polskiego raczej w tych widełkach nie da się napisać.

Kalendaria mają suchy wygląd cyfr czasomierza: daty w osobnych linijkach a obok krótkie rozwinięcia na temat tego, kogo i czego dotyczą (a jakby wyskakiwały z zegarów i zegarków?). W ciągu 20, czy 30 lat życia zapoznaliśmy się jednak z wystarczającą ilością materiałów, by samemu wypełniać luki. By tworzyć historyjki. Jeśli chodzi o Wielki Kryzys, wiemy co było wcześniej i "co było później". Wiemy też, że te cztery lata były dla wielu ludzi okropnym, strasznym, przerażającym okresem. Mimo tego, przy nadarzającej się okazji sięgamy po kolejny tekst omawiający Wielki Kryzys w ogóle, bądź w szczególe.

Po co to robimy? Jako odpowiedź wystarczy: "Z ciekawości"? A gdzie fajerwerki, ja pytam!

piątek, 6 stycznia 2012

Odorek

Zastanawiam się nad zmianą imienia Zdrapek na Odorek. Czyli powinnam kupować jaśnie panu lepszą karmę - wtedy charakterystyczny brzydki zapach się zmniejszy.

Szybko się do siebie przywiązaliśmy. Kilka razy w życiu spotykało mnie coś podobnego, ale we wszystkich przypadkach chodziło o zwierzęta należące do domowników - przywiązanie rozkładało się na poszczególne osoby. Teraz jesteśmy tylko we dwójkę: ja i Zdrapek.

Mój pręgowany chłopak jest nieszczęśliwy, bo utracił wolność, ale chyba zdaje sobie sprawę z tego, że zyskał regularne uzupełnianie miski i zaspokajanie potrzeby czułości. Pytanie, dlaczego ja też szybko się przywiązałam. Zdrapek nie daje mi jeść, roztacza smrodek, bałagani, psoci, miauczy i drapie drzwi, przez co trzeba będzie się wyprowadzać z taniego lokum itd.

Dlaczego wzięłam go do domu? Po co ma mieszkać ze mną w bloku, mając do dyspozycji małą przestrzeń?

Robię listę rzeczy, które mogą mu się we mnie nie podobać. Z ciekawości. Z pewnością na pierwszym miejscu jest to, że niekoniecznie biegnę go nakarmić, kiedy budzi mnie pacnięciem łapki w oko. (Właśnie uczy się skuteczniejszego triku - przesuwa po podłodze hałaśliwe zabawki.) Poza tym, zostawiam go samego i nie wracam, kiedy zaczyna miauczeć i piszczeć, dając znać, że momenty odosobnienia są potrzebne, ale bez przesady. I bawić się nie umiem porządnie - zabraniam mocnego gryzienia i drapania...

Myślicie, że w zwierzętach zakochujemy się od pierwszego wejrzenia? To nie takie znowu głupie. Przecież jestem pewna, że Zdrapek nie zmieni zdania, nie tylko dlatego, że jest już oficjalnie moją własnością. Zwierzęta domowe są wierne. Nie dawaliśmy sobie słowa, ale tak zupełnie po prostu będziemy ze sobą.