Pokazywanie postów oznaczonych etykietą RPA. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą RPA. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 20 marca 2016

"Paradise"

Przyzwyczaiłam się do tego, że 20 marca to ostatni dzień zimy. Tymczasem od kilku lat to pierwszy dzień wiosny. Tak to jest z przyzwyczajeniami. Można przez nie przeoczyć zmiany.

Kolejny piękny dzień. Przypominałam sobie ostatnio wykonawców, których utworów słuchałam na naszym pierwszym domowym komputerze, na Winampie, w zapewne średniej jakości mp3. Pojęcia wtedy nie miałam o komputerach i muzyce, ale od czego ma się starszego brata i jego kolegów - folder z muzyką powstał bardzo szybko. Pamiętam, że jedna z pierwszych piosenek, jakie dzięki temu poznałam, to "Careful with that axe, Eugene". Drugą było coś Tracy Chapman, ale w tym przypadku nie jestem pewna, co dokładnie. Obstawiam "Talkin' Bout a Revolution", "Fast Car" albo "Crossroads". Teraz trudno to ustalić, bo tamten folder przechodził bardzo dużo przekształceń (jednym z moich ulubionych było dodanie "the best of" Kombi i Kultu).

Dzisiaj jednak coś bliższego czasowo. Wspaniale opowiedziana obrazami historyjka maskotki, która odnajduje swoje miejsce na świecie. Mamy tu wszystko: poruszającą poważne problemy fabułę (zwierzęta w niewoli, nielegalne przekraczanie granic, wartość pieniądza, niewrażliwość społeczna, pokonywanie przeszkód), wysublimowane aktorstwo, świetne kostiumy, fantastyczne scenerie, pozytywną energię i pomięte maskotki słoni biegające po RPA. Czego chcieć więcej?

Para-, para-, paradise!


Miłego dnia!

wtorek, 2 sierpnia 2011

"It's not just a game"

To nie tylko gra - to życie.

W 1995 roku drużyna rugby RPA wygrała Puchar Świata w swojej dyscyplinie - polecam film "Invictus" w reżyserii Clinta Eastwooda, opowiadający o tym wydarzeniu.

Tytułowe słowa postu pochodzą z piosenki "Colorblind" zespołu Overtone, czyli ze ścieżki dźwiękowej do tego filmu.


Kilkanaście lat temu cud zdarzył się w Johannesburgu.
Na niewiele lat wystarczył jego potencjał.


RPA jest podzielone. Można się tam spotkać z całymi dzielnicami bogactwa i skrajnego ubóstwa, z terytoriami Białych i Czarnych, z krainą ciszy i spokoju, a także z wojną domową. Największym zmartwieniem FIFA w czasie Mistrzostw Świata w piłce nożnej z zeszłego roku nie było to, że nie sprzedadzą kompletu biletów na poszczególne stadiony - chodziło bardziej o to, ilu ludzi zginie w zamieszkach (święto piłki nożnej było transmitowane przez największe stacje telewizyjne świata).

"To nie tylko gra!". Teraz już to rozumiem.

Możnaby rzec: filmy to nie tylko filmy. Gdzie nie rzucisz kamieniem, tam uderza cię życie.

"Give them hope!" - mówi Danilov, kiedy przerażony Chruszczow zapytuje komisarzy politycznych w oblężonym Stalingradzie, co zrobić, by wygrać tę najważniejszą batalię pomiędzy ludźmi radzieckimi a nazistami ("Enemy at the gates" w reżyserii Jean-Jaquesa Annauda). Daniłow ma rację - nadzieja może stać się ocaleniem.

W archiwach Filmoteki Narodowej, czy łódzkiej Filmówki odnaleźć można propagandowe produkcyjniaki z wczesnych lat PRL. Reżyserowały je sławy, takie jak Andrzej Wajda, czy Jerzy Kawalerowicz.

"Invictus" w swym duchu przypomina PRL-owskie produkcyjniaki. Na tym podobieństwo się kończy. Polecam ten film - tak jak zresztą wszystkie inne, wyreżyserowane bądź też wyprodukowane przez Clinta Eastwooda. (Jeśli kiedyś spotkam Kyle'a Eastwooda, to nie zapomnę podziękować mu za to, że ścieżki dźwiękowe jego współautorstwa, obecne w "Gran Torino" i "Invictus", dały mi nadzieję.)

Nadzieja. Bywa i tak, że to wszystko co w danej chwili mamy.

"Kiedyś".


"Invictus"
William Ernest Henley
Out of the night that covers me,
Black as the pit from pole to pole,
I thank whatever gods may be
For my unconquerable soul.

In the fell clutch of circumstance
I have not winced nor cried aloud.
Under the bludgeonings of chance
My head is bloody, but unbowed.

Beyond this place of wrath and tears
Looms but the Horror of the shade,
And yet the menace of the years
Finds, and shall find, me unafraid.

It matters not how strait the gate,
How charged with punishments the scroll.
I am the master of my fate:
I am the captain of my soul.
PS Polecam swój ulubiony program na antenie Żaka, czyli "Prawie jak w kinie" Kingi Dyndowicz (wtorki, 22:00-23:00). Niestety, audycja odbywa się z przerwami, ale to w zasadzie w niczym jej nie przeszkadza - nadal jest najlepszą godziną na antenie S.R. ŻAK PŁ.

piątek, 20 maja 2011

Biko

Niby coś tam się wie i kojarzy, ale potrzebny jest jakiś impuls, by zainteresować się tematem. W tym przypadku kilka lat temu "swoje" zrobiły film ("Cry Freedom" Richarda Attenborough) i piosenka ("Biko" Petera Gabriela).

Wybieramy się na afrykański kontynent. Interesuje nas Republika Południowa Afryki i system podziału, który tam kiedyś wprowadzono - apartheid.

Na początku XX wieku, kiedy skończyły się wojny burskie, południową Afryką formalnie władali Anglicy. Częścią władzy podzielili się jednak z białymi potomkami europejskich (głównie holenderskich) osadników, zwanych Afrykanerami lub Burami. By nie dochodziło do niebezpiecznych sytuacji z czarną większością zamieszkującą kraj biali postanowili się odseparować i zalegalizować system, który nazwano apartheidem – polityką podziałów rasowych.
W tym samym czasie kiedy Niemcy uchwalali ustawy norymberskie i organizowali kryształową noc, Afrykanerzy i angielska ludność RPA opracowywali podstawy ideowe apartheidu.

Rok 1960 ONZ ogłosił Rokiem Afryki. Niepodległość uzyskało wtedy wiele krajów tego kontynentu. Tymczasem RPA było już niezależne i w najlepsze wprowadzało politykę podziałów. Na lata 50. i 60. przypada szczyt rozkwitu tego systemu. Specjalne ustawy regulowały sprawę przydziału do odpowiedniej kategorii rasowej, zabraniały mieszanych małżeństw i intymnych stosunków pomiędzy osobami różnych ras. Zabronione było także samo przebywanie na zastrzeżonym dla jednej z ras obszarze. W południowej Afryce można było być białym, czarnym, kolorowym albo Azjatą. Dochodziło do specyficznych rozwiązań, podobnych do tych stosowanych przez nazistów - na przykład przydatnych dla systemu Japończyków uznano w RPA za honorową rasę białą.

Czarną ludność powoli zamykano w kilku wyznaczonych obszarach. Ideą było stworzenie im na terenie Republiki Południowej Afryki - na mało atrakcyjnych osadniczo terenach zależnych od Afrykanerów - państw, tzw. bantustanów. Świat sprzeciwiał się tym praktykom, ale pewnie kojarzycie, że we wzorcowej demokracji, czyli Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej, bycie czarnym również oznaczało gorszą kategorię obywatelstwa i człowieczeństwa. Kiedy w latach 50. i 60. biali w RPA oddzielali się murem zakazów i nakazów od kolorowych a wszelki sprzeciw napotykał zdecydowaną reakcję południowoafrykańskich sił bezpieczeństwa, w ogólnokrajowych amerykańskich gazetach pojawiło się nazwisko Martina Luthera Kinga i hasło walki z rasizmem. W 1963 roku doktora Kinga zabito. Rok później prezydent Lyndon B. Johnson zniósł podziały rasowe obywateli. Była to kolejna prawna gwarancja, której przestrzegania należało bronić. Chociaż niewolnictwo zniesiono sto lat wcześniej a równouprawnienie wszystkich mieszkańców USA zapewniała konstytucja, to tak naprawdę walka o równe prawa Afroamerykanów trwa do dziś. Martin Luther King w swoim najsłynniejszym przemówieniu wyznał, że ma marzenie, w którym świat nareszcie jest piękny a jego dzieci nie są oceniane na podstawie koloru skóry, lecz poprzez swoje zdolności. Nie doczekał tego momentu. Nie doczekał tego również bohater południowej Afryki – Steve Biko.

Steve Biko

Biko był jednym z wielu działaczy nielegalnych organizacji murzyńskich walczących z apartheidem. Władze mogły go zamknąć w więzieniu praktycznie w każdej chwili, wykorzystując do tego ustawę o antyterroryzmie, której dobrodziejstwa południowoafrykański rząd docenił na długo przed amerykańską administracją George’a W. Busha.

Historię Biko znamy dzięki relacji białego dziennikarza, Donalda Woodsa. Z opowieści tej wynika, że Steve'a Biko jako żarliwego bojownika, niebojącego się sięgać po broń, Afryka poznała kiedy współorganizował protesty w Soweto w latach 70. Sprzeciwiano się tam między innymi usunięciu języka zulu ze szkół. Bardzo długo Biko wymykał się władzom, ale w 1977 roku - po krwawym stłumieniu kolejnych zamieszek - służbom bezpieczeństwa udało się aresztować także przywódców ruchów antyrasistowskich.

Przez miesiąc Steve'a Biko torturowano w więzieniu. Kiedy w wyniku doznanych obrażeń zmarł chciano pozbyć się ciała bez rozgłosu. Jednak świat już wiedział o tym co się stało. Dziennikarze dostarczyli zdjęcia, z których jasno wynikało, że przyczyną śmierci najsłynniejszego już wtedy bojownika o prawa czarnej ludności RPA nie był strajk głodowy.

W 1990 roku rozpadał się Związek Radziecki, upadał berliński mur, prezydentem Polski zostawał Lech Wałęsa. W RPA przyszła pora dokonania zmian. Najważniejszą było zalegalizowanie murzyńskiej partii politycznej w postaci Afrykańskiego Kongresu Narodowego. Z więzienia wypuszczono jej działaczy, w tym Nelsona Mandelę. W 1994 roku, kiedy to formalnie zniesiono apartheid, został on pierwszym od ponad stu pięćdziesięciu lat czarnym przywódcą południowej Afryki.

Od ponad dziesięciu lat w RPA trwa proces rozliczania zbrodniczego systemu, jednak nadal nie udało się wskazać winnych śmierci Steve'a Biko.

September '77
Port Elizabeth weather fine
It was business as usual
In police room 619
Oh Biko, Biko, because Biko
Oh Biko, Biko, because Biko
Yihla Moja, Yihla Moja
-The man is dead

(...)

The outside world is black and white
With only one colour dead.