niedziela, 3 lutego 2013

"Karkonosze"

Pociągi są intrygujące. I te zagraniczne i te polskie. Tak, nasze też. Nawet bardziej są intrygujące od "ichnich". No, bo co intrygującego jest w punktualności i dobrej jakości? Niewiele, panie dzieju, niewiele.

Nie ukrywajmy, że jest jeszcze "coś" w rozczłonkowanej i zabiedzonej przez biurokrację PKP. Widać to w filmach smutnych i bardziej smutnych (np. "Kolejarskie słowo", "Człowiek na torze", "Przypadek"), widać w życiu. We dnie i w nocy. Przy czym - paradoksalnie - lepiej patrzeć nocą. To trochę tak jak z wizerunkiem miasta, dla którego noc jest łaskawa. Wsiadając do pociągu jak jest ciemno odsuwamy na bok wrażenia estetyczne i napawamy się znalezieniem miejsca siedzącego, zwłaszcza jeśli na peronie zostawiliśmy niezimową zimę zacinającą deszczem. Miejsce jest skarbem, pomimo wymaganej miejscówki. System przecież bywa zawodny... Ale w grę na szczęście wchodzi też czynnik czysto ludzki, wspaniały akurat wtedy, kiedy informatyka daje sobie wolne. Tak, tak - konduktorzy potrafią mile zaskoczyć. I tak sobie człowiek wsiądzie do tego przyjaznego pociągu, kupi bilet, dopłaci za miejsce, odliczy wagony, przekona się, że przedział zawalony, ale nie aż tak, żeby miejsce się nie znalazło... I można tak sobie jechać i jechać, co prawda nie "patataj, patataj", ale stukot kół też piękny... Aż żal wysiadać.
Ale wysiąść kiedyś trzeba. Tak to zupełnie niemądrze zorganizowane jest.

"Karkonosze" są wizytą w górach inaczej. Chodzi o nazwę nocnego pociągu PKP Intercity z Warszawy do Jeleniej Góry (i - ma się rozumieć - zasuwającego potem nazad). Ten, którym ja jechałam miał dosyć wesołą ekipę konduktorską i świetnych maszynistów (nie odnotowałam opóźnienia na żadnej ze stacji, których nie przespałam).

Były sobie nazwy pociągów a potem zniknęły. To znaczy, firmowe miana wagonów, ciuchć, spalinówek i elektrowozów zostały, nienaruszone są też - miejmy nadzieję - ich numery seryjne. Zniknęły jednak nazwy takie jak "Tetmajer", "Telimena", czy "Skarbek". Tak mi się wydaje.
Niektóre nazwy zniknęły całkiem, całkiem ("Wetlina" i inne "Połoniny" nie dowiozą nas już w pobliże smoka z Baligrodu), niektóre tylko trochę.
Jaka to ulga, że pociągi mają swe imiona - zawszeć to sympatyczniej, jak się nie podróżuje samemu tylko na przykład z "Soplicą" (swoją drogą to pasażerowie zapraszający do filozoficznych rozważań okraszonych zakąską i napitkiem jeszcze się trafiają, więc zbyt wczesne są wieszczenia, że duch w narodzie ginie) i wie się, iż skoro wsiadło się do "Reymonta" to dojedzie się do Ziemi Obiecanej. Jeszcze przy okazji człowiek może odświeżyć wiedzę z historii, języka polskiego czy geografii. Genialne w swej prostocie!

Przykłady nazw z listy połączeń PKP IC:

- "Kormoran" (też myślicie, że nazwa ma coś wspólnego z oponami?) pojawia się na trasie Olsztyn - Bielsko-Biała,
- "Lajkonik" miał przestać brykać w lutym 2013, zaś dotychczas występował między Krakowem i Warszawą,
- "Tatry" to standard Warszawa - Zakopane,
- "Esperanto", czy "Żubr" sławią Podlasie (Warszawa - Białystok),
- "Albatros" wzbija się między Gdynią i Szczecinem,
- "Żeromski" zdobywa się na syzyfowe prace na trasie Warszawa - Kielce,
- "Doker" nie ogranicza się do portu i pracuje od Gdyni do Katowic,
- "Cegielski" przypomina Małopolsce o tym, że są więksi od niej (Poznań - Kraków),
- "Sztygar" uświadamia niedowiarkom, iż górnicy występują nie tylko na Górnym Śląsku (Lublin - Wrocław),
- "Wiking" ma chyba najeżdżać Katowice - od strony Szczecina,
- "Żeglarz" nie nazbyt energicznie wiosłuje z Łodzi do Gdyni,
- "Smok Wawelski" symbolizuje ciepłe stosunki Warszawy i Krakowa,
- "Zefir" wieje od Kołobrzegu do Krakowa (jak wytłumaczyć co on robi na torach w drugą stronę?),
- "Wołodyjowski" to trasa Przemyśl - Kraków ("A Ty się nie zrywasz? Szabli nie chwytasz? Na koń nie siadasz? Co się z Tobą stało, żołnierzu?!"),
- "Wanda" Niemca nie chciała, ale i tak na Zachód ją wysłali (Kraków - Wrocław),
- "Boryna" jedzie po "Jagnie" z Łodzi do Warszawy,
- "Rybak" jest dosyć uniwersalny i łowi zarówno w morzu, jak i w jeziorach (Szczecin - Białystok),
- "Monciak-Krupówki", czyli Zakopane - Gdynia. Podróż PKP przez całą Polskę - bezcenne.

Jak tak spojrzeć na mapę torów, znaczy się linii kolejowych, to niby nie jest źle. Gorzej ma się sprawa z organizacją połączeń. Widział ktoś kiedyś pełne wyniki badań "obłożenia pociągów" albo "zadowolenia pasażerów"? Jakieś symulacje "co by było gdybyśmy puścili ten pociąg krótszą i wcale nie tak powolną trasą"? Albo "co by to, panie, było, jakbyśmy rocznie więcej kilometrów torów i trakcji zmieniali"?

"Karkonosze" jadą przez Łódź, Częstochowę, Zagłębie Dąbrowskie i Górny Śląsk. Pewnie po to, żeby zgarnąć jak najwięcej pasażerów. Niewątpliwie ma to jakiś sens.
Jakoś tak dwa lata temu PKP IC ogłosiła konkurs na nazwy dla szybkich pociągów mających ruszyć w trasy w 2014 roku. "Szybki pociąg" w odniesieniu do PKP to oksymoron, prawda? Zdaje się zresztą, że tak brzmiała jedna z propozycji internautów.

Mimo wszystko jednak pociąg to historyjka nie w kij dmuchał. Nie trzeba być trainspotterem, ani trzymać w kieszeni zielonego kamyka (mój już się starł), by poddać się czarowi tego środka transportu. Wielokrotne zawody jakie spotykały mnie ze strony różnych wydań PKP nie odebrały pociągom ich podstawowego poziomu uroku. Za każdym razem staram się rozpoznać typ lokomotywy i policzyć wagony przejeżdżającej w zasięgu wzroku "towarówki". Prawie za każdym razem poddaję się wyjątkowości podróży daną "osobówką" czy "pośpiesznym". Z nieskrywaną przyjemnością zasiadam też do kolejnych partii planszówki "Wsiąść do pociągu" (europejska wersja "Ticket to Ride"), gdzie staram się budować połączenia w tej pechowej części Europy, do której nie zawitał Phileas Fogg.

PS
Z numerków następujących po nazwie danej spółki PKP i jej "produktu" można dowiedzieć się skąd mniej więcej (dla przykładu: pod cyfrą "1" kryją się nie tylko Warszawa i Łódź) i dokąd jedzie pociąg, czy żyje trybem dziennym czy nocnym, krajowym/międzynarodowym, sezonowym/stałym, pospiesznym/osobowym/towarowym, no i którym torem "szlakowym" ma jechać (przyznaję - tu się poddaję). Niech ktoś bardziej biegły w sprawach kolejarskich mnie poprawi, póki co taki oto przykład:
PKP Intercity, "Karkonosze", TLK 16201, to skład spod szyldu Twoich Linii Kolejowych wyjeżdżający z Warszawy (1), jadący w okolice Opola i Wrocławia (6), będący krajowym, nocnym połączeniem stałym (2), pospiesznym (0) i coś tam o torze szlakowym i kilometrażu (1), czego jeszcze nie rozpracowałam, ale zapewne jest tak proste, że aż banalne.

4 komentarze:

  1. Jak zawsze po lekturze Mapnika, jesteśmy wielce ubawieni :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kanapko, kiedyś jeszcze (w ubiegłym roku?)był cud techniki, który łączył Katowice z Gdynią, ale... przez Warszawę, Białystok, Ełk. A nazywał się Tour de Polonia... I to też było TLK. teraz wersja skrócona przemierza tory. Tekst świetny :) jak zawsze!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję.
    Był taki ciopąg, był. I rozsądne wytłumaczenia jego trasy i nazwy też były. Ciekawe jednak, czy były lotne premie. I kibice ustawieni wzdłuż nasypów.

    OdpowiedzUsuń